Trzeba się samorealizować i pamiętać, że jak się nie nadąża, to się wypada. Wielu milenialsów zaczęło wierzyć, że osiągając sukces, wreszcie poczują, kim są, będą się czuć bezpieczni w świecie i będą czuć się ważni. Nieustanna gonitwa za spełnieniem zawodowym stała się fundamentem tożsamości - mówi Cveta Dimitrova, współtwórczyni ośrodka Znaczenia. Psychoterapia.

  • obywatelle (she/her)@szmer.info
    link
    fedilink
    arrow-up
    2
    ·
    11 months ago

    Chodzi też o świadomość tej niewoli. I o fakt, że z tej pracy tak naprawdę nic nie mamy. Poprzednie pokolenia mogły powiedzieć, że “dorobiły się” czegokolwiek, o ile oczywiście nie zabrała im tego transformacja. My możemy właściwie tylko żyć z dnia na dzień. Nasi rodzice i dziadkowie (tzn niektórych z nas, tych starszych millenialsów) wychowani w PRL mieli szansę np. na darmowe mieszkanie, nie mają pojęcia jak to jest, kiedy 3/4 twojej pensji zjada kredyt. Mieli gwarancję pracy i tylko szok Balcerowicza mógł ich jej pozbawić, ale startowali już z lepszej pozycji, z doświadczeniem zawodowym. Od nas wymagano jednocześnie skończenia studiów i długiego stażu pracy, nam wciskano kity o zaradności i o tym, jak to znajomość języków obcych miała nam zagwarantować dobrobyt. W latach '80 masa ludzi odeszła na emerytury w wieku lat 50, ci sami ludzie pierdolą nam teraz, jak my mamy żyć i dlaczego nie zasługujemy na nic lepszego, chociaż będziemy pracować pewnie do 80 roku życia.