Hej, z ciekawości, co myślicie na temat możliwości anarchizmu, jako systemu społeczno-gospodarczego, na odpowiedzienie na skomplikowane i śiwatowe problemy z ochroną środowiska i zrównoważonym rozwojem. To jest jeden z fundamentalnych problemów które spowodowały że odszedłem od tej ideologii. Dzisiaj, w sytuacji dość mocno jednak scentralizowanych rządów nadal nie jesteśmy w stanie rozwiązać dość prostych problemów jak poszerzenie parku narodowego, z powodu stojących w sprzeczności interesów (dla przykładu w wypadku parku baiłowieskiego, często był konflikt pomiędzy zwiększeniem terytorium ochrony a możliwości lokalsów na zbeiranie owoców lasu czy chrustu). W wypadku bardzo silnej atomizacji społeczeństwa zorganizowanego taka współpraca mogła by nawet być niemożliwa bo kolektyw A będzie chciał chronić puszczę, ale kolektyw B będzie chciał wypasać krowy na coraz to większej rpzestrzeni (Co wydarzało by się np. na terenie amazonii). Nie wspominając tutaj o przedsięwzięciach o bardzo dużej skali, jak stworzenie na tyle dużych przestrzeni dzikich żeby zrównoważyć negatywny wpływ człowieka na środowisko i klimat. Zastanawia mnie co wy na ten temat myślice

  • truffles@szmer.info
    link
    fedilink
    arrow-up
    1
    ·
    9 months ago

    Trudne pytanie. W przypadku Amazonii konflikt miałby tło kolonialne, bo rdzenni mieszkańcy żyli tam w zgodzie z lasem przez wieki, a tu przychodzi jakiś inny kolektyw i zaczyna im przerabiać las na zielone papierki. Nie dość, że w Polsce panuje jakiś “koniec historii” w zakresie ochrony przyrody, to ludziom się ją skutecznie obrzydza i ośmiesza. Wieczne jęczenie w mediach, że nie mogą zbudować drogi, bo ekolodzy znaleźli “jakiegoś żuczka”, w programie nauczania aktualnie zrównuje się ochronę środowiska z neomarksizmem. Myślę, że to może wpłynąć na obawy o zakaz zbierania chrustu, zwłaszcza, że ostatnio nawet Kaczyński straszył mandatami za zbieranie grzybów na zgniłym zachodzie.

    Od kilku lat trwa spór o powiększenie polskiej części Karkonoskiego Parku Narodowego, która jest sześć razy mniejszy niż czeska część. Może to wydawać się nieintuicyjne, ale wielkim hamulcowym jest Lokalna Organizacja Turystyczna zrzeszająca hotelarzy, niby turyści przyjeżdżają dla walorów przyrodniczo-krajobrazowych, na czym zarabiają hotele, ale z punktu widzenia organizacji hotelarze zarabiają na noclegach, restauracjach i budowaniu kolejnych hoteli, cała otoczka ich nie interesuje. Powiększenie parku utrudniłoby budowę kolejnych molochów typu hotel Gołębiewskiego w Karpaczu. Nie wiem, jakoś po drugiej stronie granicy są miasteczka/wsie w granicach parku narodowego, są nowe i stare domy, hotele, pensjonaty i tak dalej, a park narodowy również tam ma status rezerwatu biosfery UNESCO, więc nie jest to żadne oszustwo.

    Anarchizm opiera się na założeniu, że większość ludzi jest przyzwoita[1], myślę, że większość ludzi żyjących na cennych przyrodniczo obszarach jednak lubi swoje otoczenie i chciałoby je utrzymać w dobrym stanie, o ile nie jest zaślepiona wizją zysku i stworzenia “białowieskiego Zakopanego” czy czego tam. Ludzie są częścią ekosystemu i np. w Biebrzańskim PN wciąż kosi się łąki, żeby utrzymać siedliska ptaków.

    Myślę, że mógłby też powstać jakiś system wyrównujący ewentualne straty związane z mniejszą produkcją żywności, słabszą infrastrukturą, mieszkańcom terenów parków narodowych ze strony mieszkańców terenów bardziej uprzemysłowionych.


    1. Tak mi się wydaje
    • borys@szmer.infoOP
      link
      fedilink
      arrow-up
      3
      ·
      9 months ago

      Trudne pytanie. W przypadku Amazonii konflikt miałby tło kolonialne, bo rdzenni mieszkańcy żyli tam w zgodzie z lasem przez wieki, a tu przychodzi jakiś inny kolektyw i zaczyna im przerabiać las na zielone papierki.

      Nie specjalnie, rdzenna populacja też miała ogromną historię integrowania w naturę. Majowi prawie sami siebie wybili robiąc ogromne wycinki, tamtejsze ludzy były też prawdopodobnie jednymi z peirszych ludzi którzy odkryli inżynierię środowiskową, chociażby zmieniają strukturę gleby dodając do niej rozbite garnki i dorzucając węgiel dla użyźnienia. Były również stosowane szerokie wycinki i wypalanie. To o czym mówisz jest pewną formą fetyszyzacji rdzennych amerykanów która często jest uprawiana przez lewicę

      żyjących na cennych przyrodniczo obszarach jednak lubi swoje otoczenie i chciałoby je utrzymać w dobrym stanie

      Tutaj ja włąsnie się nie zgadzam. Problem jest taki że dewastacja środowiska nie jest wyłącznie ograniczona do chęci zysku. Prosty przykład, mamy las na terenie którego istnieje kolektyw A. Las jest ośrodkiem ważnym dla bioróżnorodności regionu i jest zamieszkały przez sporo gatunków żadkich i/lub zagrożonych. Region B chce utrzymać las w swojej naturalnej, albo zbliżonej do naturalnej formy. Z kolei koelktyw A od jakiegoś czasu rośnie. Potrzebuje więcej rpzestrzeni żeby wykarmić swoich członków/członkinie oraz przestrzeni żeby zapewnić im zamieszkanie. Konflikt z naturą pojawia się od razu