Kaszlnięcie. Kichnięcie. Przypadkowe ziewnięcie. Zbyt głośne wstawanie. Zbyt głośne siadanie. Wiercenie się. Chrapnięcie podczas drzemki. Wybaczcie za banał, ale tak, żyjemy w społeczeństwie
No faktycznie, zupełnie jak hałasujące dzieci które często i głośno krzyczą czy piszczą. PLace zabaw i przedszkola są potrzebne ale jak się ma takowe pod oknami to bywa skrajnie uciążliwe przez znaczną część dnia. Żyjemy w społeczeństwie, więc powinniśmy się szanować w obie strony bo czyjaś chęć czy ideologia posiadania rodziny nie jest ważniejsza niż moja odwrotna chęć. Niektórzy chcą mieszkać w mieszanym środowisku, inni niekoniecznie, i to jest ok. Dzielenie knajp to jeszcze nie dzielenie ulic, byle każdy się jakoś tam zmieścił w społeczeństwie
Zastanowiłam się. I jestem zachwycona.
Ci, którym marzy się społeczeństwo bez dzieci (szerzej: bez konkretnej grupy społecznej) nie zdają sobie sprawy, że bez tego fermentu będziemy żyć podzielonych strefach dla określonych ludzi. A tak miasta ani żadna inna społeczność nie ma prawa działać, bo z czasem zacznie wykluczać. A to bardzo, bardzo niebezpieczne i z czasem odbije się, żeby tylko, czkawką.
– wątpię, bym się zgadzał. Aktualnie mamy społeczeństwo niby pluralistyczne, inkluzywne i wcale nie jest np. niżej podpisanemu od tego lepiej; dopóki nie nauczyłem się zdrowej dawki pogardy, to trwało uczucie stłamszenia przez konserwaków, libów, autorytarystów i bezideową patolę. Dzieci/rodzina dla niektórych nie są najwyższą wartością i kropka, nie musimy się tłumaczyć. To jak ze zwierzętami: opiekujesz się, to musisz ogarniać. Albo jak z hoolsami: chcesz się tłuc o szal, to nara do lasu (ktoś by zauważył, że to już mamy: specjalne wagony/pociągi na mecz).
Musimy mieć świadomość, że wokół nas są rodzice z dziećmi, single, starzy, młodzi, a miejsca, w których wspólnie przebywamy, powinny być dostępne dla każdego. Dzielenie – po zebraniu wcześniejszych opłat – może doprowadzić do tego, że tych mniej opłacalnych po prostu się w końcu pozbędziemy. A nie o to chodzi.
– a tutaj się zgadzam: jakikolwiek darwinizm [ekonomiczny] jest non possumus. Dlatego zróżnicowane wycenianie miejsc wg jakichś kryteriów IMHO nie idzie w pakiecie wolnościowo-postępowo-kooperatywnym.
darwinizm ekonomiczny jest okrutny i oparty na wątpliwych przesłankach, ale nawet w kapitalizmie będzie segment tanich i niewygodnych lotów jeśli jest na niego zapotrzebowanie. Dlatego latamy RyanAir i cierpimy brak miejsca na bagaże i nogi. Założenie o zniknięciu miejsc nie wydaje się podparte jakimkolwiek argumentem poza “tak będzie, zobaczycie”.
Ostatecznie samolot to nie ulica ani wydzielona dzielnica użytku publicznego tylko konkretny pojazd i cały tekst śmierdzi sofizmatem równi pochyłej o zamykaniu całych grup w gettach
darwinizm ekonomiczny jest okrutny i oparty na wątpliwych przesłankach
Chodzą po planecie ludzie, którzy tak nie uważają. Niektórzy z nich nawet mordują lub zjadają martwe zwierzęta. ;p
Dlatego latamy RyanAir i cierpimy brak miejsca na bagaże i nogi
No właśnie: nigdy nie wsiadłem do samolotu niskokosztowej linii (ani do Flixbusa) – zero compromises – po prostu nie latam. Optimum to Inter-/EuroCity.
Ostatecznie samolot to nie ulica ani wydzielona dzielnica użytku publicznego tylko konkretny pojazd i cały tekst śmierdzi sofizmatem równi pochyłej o zamykaniu całych grup w gettach
Tyle, że np. ja nie odrzucam przeskalowania/zreplikowania tej idei – segmentacja, profilowanie populacji – do przestrzeni publicznej, “nietransportowej”. Wspomniana “dzielnia/ośka” tylko dla singli albo swingersów – ciekawa rzecz (tyle, że niżej podpisanego nie byłoby stać z rynku; jako antykap świadomie zniszczyłem swoją zdolność kredytową). Identyfikacja, zasygnalizowanie zagrożeń (lub tylko ich poczucia, aby nazwać i rozwiać) – jak gettoizacja – jest dla wolnościowcx cenne. Konserwatywna część mojej rodziny tak właśnie czyta te poglądy: “wy chcecie zakładać sekty!”.
Usankcjonowana niekompatybilność kulturowa be like:
http://edition.cnn.com/travel/article/saudi-arabia-american-compound-aramco/index.html
PS Nienawidzę Saudów.
Kiedyś jechałem PKP w wagonie “Strefa Ciszy”. Wtem wchodzi on - tata z dzieckiem.
Dziecko oczywiście hałasuje całą drogę.
Spytałem konduktorki czy coś tutaj da się zrobić, przesadzić - powiedziała, że pociąg jest pełny, ale zwróci uwagę.
Pyta go, “Dlaczego Pan kupił bilet w strefie ciszy?” Odpowiada - “Bo nie było wolnych biletów na inne miejsca”.
To co jest opisywane w poście brzmi dobrze, chociaż martwi mnie “wydzielona strefa w samolocie” - czyli co, dalej lecisz w tej samej kabinie tylko trochę dalej od dzieci?
no tak działają samoloty -pierwsza klasa to ta sama kabina, ale za kotarą :P
Mogła zaproponować komuś ze standardowego wagonu wymiankę
Mogła, ale to jest PKP.
Ale tak na serio, jak byłem w Polsce w 2017 i jechałem Pendolino, to miałem bardzo dobre doświadczenie. Bez porównania z tym co pamiętałem z młodości. Zaczęło się, źle mój pociąg się strasznie spóźnił (wtedy był straszny huragan na północy i chyba drzewo spadło na tory). Miałem 4 godzinny pociąg z Warszawy do Krakowa i się już o 2 godziny spóźnił. Przesadzili nas do 2 godzinnego do pierwszej klasy i przyjechaliśmy w tym samym czasie co oryginalnie mieliśmy być.